Jeśli sprzedajesz (czytaj: przekonujesz innych do zrobienia czegoś) to prawdopodobnie częściej słyszysz „nie” niż „tak”. Wyzwaniem jest to, co zrobisz z tym „nie” które słyszysz tak często.
Bo jeśli nic – to minie chwila (u jednych to tydzień, u innych pół roku), że zaczniesz sobie zadawać pytanie: „Co ja k*** tu robię?”. Częściej słyszysz „nie” – zaczynasz odbierać to jako osobistą porażkę. Osobista porażka zaczyna oddziaływać negatywnie na Twoje ego i poczucie wartości. To prowadzi do obniżania samooceny – co z kolei owocuje nihilizmem – który objawia się zwykle spadkiem motywacji i przejściem w tryb „dajcie mi instrukcję co mam robić i będę to robić”. I gaśnie bezpowrotnie ten człowiek, który jeszcze chwilę temu mógł przenosić góry i nie było na niego mocnych nawet w niedzielę o 22:35.
Jeśli pod skórą czujesz coś z tego, o czym napisałem – przeczytaj „Z odwagą w nieznane”.
Pierwsze podejście: koszmar
Przejście przez pierwszy rozdział to był prawdziwy koszmar. Już po pierwszych 2 stronach stwierdziłem, że to nie jest książka dla mnie. Zostawiłem ją na tydzień. Najwyraźniej historia pokazana w tym rozdziale zaczęła działać na moją głowę, bo po kilku dniach stwierdziłem „Ej, skoro Brene Brown – wg NYT pisze bestsellery, to prawdopodobnie tuż za rogiem wszystko się w tej książce zmieni.”
Ale do niej nie wróciłem.
Czekając na Natalię (starszą córkę) obejrzałem jej 2 prelekcje na TED:
„Potęga wrażliwości”
„Wsłuchując się we wstyd”
I te prelekcje sprawiły, do wróciłem do książki.
Drugie podejście: sensowna decyzja
I to była sensowna decyzja. Nie, nie napisałem „dobra” – tylko „sensowna”, bo była wynikiem racjonalnej kalkulacji.
Po prostu – wczułem się w sytuację osoby, która poszukuje siebie. To nie było trudne, bo miałem co najmniej 2 takie etapy w życiu – zawodowym i osobistym. I gdy wgrałem ponownie ten program „mentalny” – okazało się, że ta sensowna decyzja stała się dobrym wyborem.
Zmieniłem także spojrzenie na książkę – z poradnika (którego oczekiwałem) na biografię (bo można ją tak odebrać). I to było dobre.
Nie zmieniaj się – bądź sobą
Wiele osób wychodzi z założenia, że musi się zmienić (zachowanie, nastawienie) aby stać się częścią grupy/społeczności. Moja babcia Walerka mówiła w takich przypadkach: „Możesz żyć wbrew sobie i na zgodę z innymi, albo wbrew innym i w zgodzie z sobą”. Okazuje się, że to wcale nie jest takie zero-jedynkowe. Jest trzeci stan, który sprawia, że możesz być sobą a jednocześnie inni czują, że warto mieć Cię obok siebie.
Należysz do siebie. Nie do innych.
Jeśli nie przestrzegasz tej zasady – będziesz żyć w ciężkim konflikcie wewnętrznym. Taki tragizm antyczny, w którym spierają się dwie, równorzędne ale przeciwstawne racje. Jeśli nie masz szacunku do siebie – to nie będziesz mieć także poważania u innych.
Dzieci nauczą Cię więcej niż dorośli
Kiedy prowadzę szkolenia sprzedażowe często odnoszę się do zachowania dzieci, bo uważam, że obserwowanie sposobu, w jaki dzieci przekonują dorosłych albo swoich rówieśników jest uniwersalnym sposobem sprzedaży (czy szerzej: przekonywania).
Brene Brown także pokazuje w kilku przykładach jak wiele różni dzieci od dorosłych jeśli chodzi o przeżywanie ważnych momentów: dzieci są autentyczne, spontaniczne i nie przejmują się opinią rówieśników tak, jak ma to miejsce u dorosłych, u których obawa przed oceną innych jest tak silna, że hamuje ich działanie i początkowy entuzjazm.
Czy media społecznościowe są dobre, czy złe?
Autorka daje w książce chyba najbardziej sensowną odpowiedź na to pytanie. Każdemu, kto korzysta z Facebooka, Instagrama czy Snapchata pojawia się gdzieś z tyłu głowy myśl: czy to służy dobremu, czy złemu? Fajnie zobaczyć na swojej ścianie, że udało się uratować życie 5 latki potrąconej przez samochód. Bardzo źle zobaczyć falę hejtu po tym, jak wyrazi się swoją opinię na publiczny temat.
Otóż Brene Brown uważa, że media społecznościowe są jak ogień. Mogą ogrzać, przyrządzić obiad – albo spalić dom. Od razu poczułem chemię – to samo mówię do uczestników swoich szkoleń dla handlowców: ja daję Wam nóż – czy nim pokroicie chleb, czy zabijecie – to jest Wasza sprawa.
Co mnie ujęło w tej książce?
Przeplatanie storytellingu z wynikami badań. To było dobrze zrobione – dla takiego „niewiernego Tomasza” jak ja – na prawdę udana koncepcja prezentacji.
To co mi się nie podobało:
Trochę wycieczek politycznych których nie lubię w tego typu książkach. Autorka książki powinna się dystansować do osądzania tego typu kwestii. Sądzę, że to była rama, na której chciała ona osadzić swoją historię (swojego „ja”). Mam na myśli wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA, kwestie rasistowskie itp.
Dla niektórych problemem może być silny „egocentryzm” który bije z tej książki: wszędzie widać w niej autorkę. Mi przeszkadzał, ale podejrzewam , że ten zabieg był konieczny, aby za pomocą osobistej historii dać świadectwo temu, o czym jest ta książka: o swoim prawdziwym „ja”.
Dla kogo ta książka będzie nużąca?
Dla zdecydowanych, zdeterminowanych osób, które mają precyzyjnie określone cele (życiowe czy zawodowe) i doskonale wiedzą jak je uzyskać (mimo własnych ograniczeń – a może z ich świadomością). Jeśli należysz do tej grupy – możesz czuć irytację czytając tę książkę.
Dla powinien ją przeczytać?
Jeśli jesteś na rozstaju życia (prywatnego, zawodowego) to z pewnością pomoże Ci w podjęciu właściwych decyzji. A dokładniej: dobrego i pełnego życia z konsekwencjami swoich wyborów (jakiekolwiek by one nie były). W książce znajdziesz 4 instrukcje, które wprowadzone w życie pozwolą Ci w końcu odetchnąć pełną piersią. O ile wcześniej krępował Cię gorset norm, których przekroczenie oznaczało stygmatyzację.
Sądzę, że książka może być pomocna także u osób, które przeżyły jakąś traumę i dotarły do takiego miejsca w swoim życiu, że nie chcą już dłużej milczeć, ani zmieniać tematów w rozmowach z innymi, gdy tylko pojawi się na horyzoncie podmiot owego koszmarnego doświadczenia.
Masz inną opinię? Napisz mi, co sądzisz o tej książce w komentarzu!